"Błękitna Pętla" pasywnie, oraz popołudniowe, rodzinne kręcenie po mieście
Niedziela, 14 lipca 2013
Komentarze:
6
Na dzisiaj umówiłem się z Marcinem na wypad do Strzyżewa Kościelnego, gdzie w dniu dzisiejszym startował kolejny już wyścig szosowy z cyklu "Błękitna Pętla", orgnizowany przez Gnieźnieński Klub Kolarstwa Górskiego. Jako punkt zborny wybraliśmy Wenecję. Nad jeziorko wybrałem się ciut wcześniej, z zamiarem wykręcenia kółka wokół akwenu jeszcze przed startem. Dojeżdżając na miejsce zostałem pozytywnie zaskoczony zbliżającymi się za mną Panem Jurkiem oraz Mateuszem. Ledwo zdążyliśmy wymienić kilka zdań, gdy śmigając wzdłuż brzegu dobili do nas Marcin oraz Dawid. Tym oto sposobem, po dwutygodniowej przerwie znowu śmigaliśmy w stałym BS-owym składzie :). Po krótkim przywitaniu ruszyliśmy pięcioosobową grupą przez miasto na miejsce startu wyścigu. Na rynku krótka przerwa na foto grupowe. Ja przy okazji tę przerwę wykorzystałem na "rozpłaszczenie się". Zza okna wyglądało, jakby było zimniej ;).
Po chwili kręciliśmy już ul. Orcholską do Strzyżewa Kościelnego.
Im bliżej wioski byliśmy, tym częściej spotykaliśmy rozgrzewających się kolarzy na swoich "szosach". Jeszcze tylko podjazd wzdłuż cmentarza i kościółka i jesteśmy na miejscu. Mimo że Błękitna Pętla, choć organizowana rok rocznie, nie jest wielką imprezą, to na oko do startu szykowało się łącznie jakieś 50 osób. Wrażenie potęgowała ilość samochodów, osób (łącznie z kibicami), rowerów, służb porządkowych, organizatorów i sprzętu wśród tych kilku domów, które składają się na wieś. Przy okazji wśród "tłumu" wyhaczyliśmy BS-owców - z3waza, seba284, dziś w roli czynnych kibiców, oraz JoannaZygmunta, startująca w kategorii SuperAmator, przy okazji JEDYNA kobieta pośród wszystkich startujących! Zamieniliśmy parę zdań, a następnie każdy ruszył w sowim kierunku.
Tuż przed 13.00 ustawiliśmy się przy linii startu gotowi do uwiecznienia na kartach pamięci ruszającej na trasę sporej grupy zawodników.
Kategorie Elita oraz Masters ruszyły punktualnie, dwie minuty po nich wytstartowała skromniejsza grupa w kategorii SuperAmator.
Po starcie wszystkich jeszcze chwilę czasu poświęciliśmy na rozmowy z innymi, zgromadzonymi tu dzisiaj w różnych rolach Znajomymi również chorymi na Cyklozę (w tym z paroma członkami GKKG), oraz w moim przypadku Kumplem, który jakiś czas temu zasilił szeregi Policji, a dziś zabezpieczał na motorze imprezę :). W końcu jednak ruszyliśmy trasą Błękitnej Pętli za peletonem.
Wyskakując na długi podjazd w Jankowie Dolnym zdaliśmy sobie sprawę, że zawodnicy nie mają lekko - cały ten wymagającej sporej siły odcinek wiało nam prosto w twarz. Po drodze spotkaliśmy kilkunastu zainteresowanych imprezą kibiców, którzy gromko oklaskiwali nasz przejazd :). Informacja, że nie bierzemy udziału w wyścigu, lecz tak samo jak oni kibicujemy zawodnikom nie przeszkadzała nic a nic - dalej klaskali. Miło :). Generalnie dobrze wymierzyliśmy moment wyruszenia na trasę, gdyż dojeżdżając do zakrętu przed Strzyżewem, gdzie planowaliśmy ustrzelić parę fotek i filmików mieliśmy jeszcze trochę czasu na pogaduchy. W końcu jednak na horyzoncie pojawił się Pilot, za nim solo zapierdzielający szosowiec, a chwilę później sporych rozmiarów peleton.
Tu też zorientowałem się, że mniej więcej od Jankowa wiozę ze sobą pasażera na gapę ;)
Zostaliśmy jeszcze chwilę oklaskując mijających nas solistów na kolarzówkach, a następnie ponownie udaliśmy się w okolice linii startu. Tu ustrzeliliśmy kolejne fotki i klipy na szczycie podjazdu.
W końcu, po parunastu minutach opuściliśmy imprezę i ruszyliśmy w dalszą trasę. Za cel obraliśmy Trzemeszno, a następnie planowaliśmy przez Krzyżówkę i Lubochnię wrócić do Gniezna. Planowaliśmy, gdyż po niewiele ponad 30-tu kilometrach łącznej, dzisiejszej trasy Panu Jurkowi znowu odezwała się kontuzja nogi. Tym sposobem na rozjeździe podzieliliśmy się na dwie grupy - Marcin wraz z Micorem ruszyli dalej, a ja, Mateusz i Pan Jurek pokręciliśmy do domów. Czekałą nas jeszcze po raz kolejny górka w Jankowie, również po raz kolejny z wiatrem w twarz, a następnie płaska, choć nadal z solidnym wmordewindem droga do miasta. Rozdzieliliśmy się przy Piotrze i Pawle, do którego wskoczyłem na zlecone przez Żonę małe zakupy. Stąd pokręciłem już bezpośrednio do domu.
Po 17.00 raz jeszcze wyskoczyłem wykręcić kolejne kilometry, tym razem w towarzystwie Żony, Juniora i Brachola. Początkowo ruszyliśmy ku serwisówce wzdłuż DK5, lecz po wyjeździe na otwarte połacie terenu moich towarzyszy jazdy solidnie zniechęcił wiejący z zachodu silny wiatr. Zawróciliśmy i pokręciliśmy do miasta, gdzie osłonę zapewniały zabudowania.
Pętlą przez Rynek i Park Miejski, a następnie powrotem do domu ul. Dalkoską zakończyłem dzisiejszą jazdę na rowerze.
Mapka wypadu na "Błękitną Pętlę". Kręcenie po mieście nie wrzucam, nie ma sensu ;).
Grupfoto na Rynku© kubolsky
Po chwili kręciliśmy już ul. Orcholską do Strzyżewa Kościelnego.
Im bliżej wioski byliśmy, tym częściej spotykaliśmy rozgrzewających się kolarzy na swoich "szosach". Jeszcze tylko podjazd wzdłuż cmentarza i kościółka i jesteśmy na miejscu. Mimo że Błękitna Pętla, choć organizowana rok rocznie, nie jest wielką imprezą, to na oko do startu szykowało się łącznie jakieś 50 osób. Wrażenie potęgowała ilość samochodów, osób (łącznie z kibicami), rowerów, służb porządkowych, organizatorów i sprzętu wśród tych kilku domów, które składają się na wieś. Przy okazji wśród "tłumu" wyhaczyliśmy BS-owców - z3waza, seba284, dziś w roli czynnych kibiców, oraz JoannaZygmunta, startująca w kategorii SuperAmator, przy okazji JEDYNA kobieta pośród wszystkich startujących! Zamieniliśmy parę zdań, a następnie każdy ruszył w sowim kierunku.
Spotkanie z BS-owcami© kubolsky
Tuż przed 13.00 ustawiliśmy się przy linii startu gotowi do uwiecznienia na kartach pamięci ruszającej na trasę sporej grupy zawodników.
Paparazzi szykują się do focenia© kubolsky
Tuż przed startem kategorii Masters i Elita© kubolsky
Tuż przed startem kategorii SuperAmator© kubolsky
Kategorie Elita oraz Masters ruszyły punktualnie, dwie minuty po nich wytstartowała skromniejsza grupa w kategorii SuperAmator.
Po starcie wszystkich jeszcze chwilę czasu poświęciliśmy na rozmowy z innymi, zgromadzonymi tu dzisiaj w różnych rolach Znajomymi również chorymi na Cyklozę (w tym z paroma członkami GKKG), oraz w moim przypadku Kumplem, który jakiś czas temu zasilił szeregi Policji, a dziś zabezpieczał na motorze imprezę :). W końcu jednak ruszyliśmy trasą Błękitnej Pętli za peletonem.
Podążamy za szosowcami śladem Błękitnej Pętli© kubolsky
Wyskakując na długi podjazd w Jankowie Dolnym zdaliśmy sobie sprawę, że zawodnicy nie mają lekko - cały ten wymagającej sporej siły odcinek wiało nam prosto w twarz. Po drodze spotkaliśmy kilkunastu zainteresowanych imprezą kibiców, którzy gromko oklaskiwali nasz przejazd :). Informacja, że nie bierzemy udziału w wyścigu, lecz tak samo jak oni kibicujemy zawodnikom nie przeszkadzała nic a nic - dalej klaskali. Miło :). Generalnie dobrze wymierzyliśmy moment wyruszenia na trasę, gdyż dojeżdżając do zakrętu przed Strzyżewem, gdzie planowaliśmy ustrzelić parę fotek i filmików mieliśmy jeszcze trochę czasu na pogaduchy. W końcu jednak na horyzoncie pojawił się Pilot, za nim solo zapierdzielający szosowiec, a chwilę później sporych rozmiarów peleton.
Pierwszy kozak wyłamał się z peletonu© kubolsky
Tu też zorientowałem się, że mniej więcej od Jankowa wiozę ze sobą pasażera na gapę ;)
Mój dzisiejszy pasażer na gapę© kubolsky
Zostaliśmy jeszcze chwilę oklaskując mijających nas solistów na kolarzówkach, a następnie ponownie udaliśmy się w okolice linii startu. Tu ustrzeliliśmy kolejne fotki i klipy na szczycie podjazdu.
Atak na podjazd w Strzyżewie Kościelnym© kubolsky
W końcu, po parunastu minutach opuściliśmy imprezę i ruszyliśmy w dalszą trasę. Za cel obraliśmy Trzemeszno, a następnie planowaliśmy przez Krzyżówkę i Lubochnię wrócić do Gniezna. Planowaliśmy, gdyż po niewiele ponad 30-tu kilometrach łącznej, dzisiejszej trasy Panu Jurkowi znowu odezwała się kontuzja nogi. Tym sposobem na rozjeździe podzieliliśmy się na dwie grupy - Marcin wraz z Micorem ruszyli dalej, a ja, Mateusz i Pan Jurek pokręciliśmy do domów. Czekałą nas jeszcze po raz kolejny górka w Jankowie, również po raz kolejny z wiatrem w twarz, a następnie płaska, choć nadal z solidnym wmordewindem droga do miasta. Rozdzieliliśmy się przy Piotrze i Pawle, do którego wskoczyłem na zlecone przez Żonę małe zakupy. Stąd pokręciłem już bezpośrednio do domu.
Po 17.00 raz jeszcze wyskoczyłem wykręcić kolejne kilometry, tym razem w towarzystwie Żony, Juniora i Brachola. Początkowo ruszyliśmy ku serwisówce wzdłuż DK5, lecz po wyjeździe na otwarte połacie terenu moich towarzyszy jazdy solidnie zniechęcił wiejący z zachodu silny wiatr. Zawróciliśmy i pokręciliśmy do miasta, gdzie osłonę zapewniały zabudowania.
Odpowiedni poziom nawodnienia to podstawa ;)© kubolsky
Pętlą przez Rynek i Park Miejski, a następnie powrotem do domu ul. Dalkoską zakończyłem dzisiejszą jazdę na rowerze.
Mapka wypadu na "Błękitną Pętlę". Kręcenie po mieście nie wrzucam, nie ma sensu ;).
Komentarze