Rozdziewiczenie sezonu, oraz kilka szybkich wniosków
Kategoria solo
Niedziela, 3 lutego 2013
Komentarze:
0
No to w końcu się przemogłem! Znaczy, może nie do końca przemogłem, bardziej pogoda była na tyle łaskawa, że wypaliłem w końcu w tym roku na rower. Przejechany dystans nie zalicza się do tych rekordowych, ale małymi krokami do celu - będzie tych km na pewno więcej :)
Wybrałem się na przejażdżkę asfaltami po bliskiej okolicy. Najpierw do Woźnik, rogal przy węźle DK5/S5 i z powrotem na okrętkę przez osiedle. Brak telefonu przy sobie, co za tym idzie brak słuchawek w uszach pozwoliły mi trochę podumać podczas jazdy. Oto co wydumałem:
- przy obecnym zaopatrzeniu w odzież rowerową śmiało mogę jeździć przy temperaturze oscylującej koło 0 stopni. Mam nawet wrażenie, że polar pomiędzy warstwą termoaktywną a softshellem był zbędny. Z drugiej jednak strony trzeba pomyśleć o spodniach z membraną, bo te na sezon jesienny, oraz warstwa termoaktywna pod nimi mogą jednak nie zdać egzaminu przy mocniejszym wietrze.
- ewidentnie muszę się zaopatrzyć w kominiarkę oraz kask. W sumie mogła by być sama kominiarka, ale że głupio się w worku na głowie wygląda to i kask się przyda. Oczywiście nie pomijam kwestii bezpieczeństwa czachy i tych cennych zwojów mózgowych w jej wnętrzu ;)
- konserwacja oraz smarowanie podzespołów fury na koniec minionego sezonu dały radę - rower jedzie bezszelestnie, pomijając szum gum oraz jakieś bliżej nieokreślone, delikatne świszczenie w okolicy kasety (będę musiał do tego dojść i natrętne świerszcze wyeliminować).
- SPD to genialny wynalazek! Docelowo jednak trzeba będzie jeszcze delikatnie wyregulować bloki w butach i będzie si! Trzeba również zaszczepić w głowie świadomość "związania z rowerem" ponieważ na koniec jazdy, przy zsiadaniu z fury pod samymi drzwiami domu zaliczyłem glebę :)
Podsumowując - mam nadzieję, że matka natura spojrzy na moją chęć do jazdy przychylnym okiem, i sprawi, że aura będzie już zmierzała ku tej wiosennej. Póki co bacznie obserwuję prognozy - kto wie, kiedy znowu się przemogę :)
Wybrałem się na przejażdżkę asfaltami po bliskiej okolicy. Najpierw do Woźnik, rogal przy węźle DK5/S5 i z powrotem na okrętkę przez osiedle. Brak telefonu przy sobie, co za tym idzie brak słuchawek w uszach pozwoliły mi trochę podumać podczas jazdy. Oto co wydumałem:
- przy obecnym zaopatrzeniu w odzież rowerową śmiało mogę jeździć przy temperaturze oscylującej koło 0 stopni. Mam nawet wrażenie, że polar pomiędzy warstwą termoaktywną a softshellem był zbędny. Z drugiej jednak strony trzeba pomyśleć o spodniach z membraną, bo te na sezon jesienny, oraz warstwa termoaktywna pod nimi mogą jednak nie zdać egzaminu przy mocniejszym wietrze.
- ewidentnie muszę się zaopatrzyć w kominiarkę oraz kask. W sumie mogła by być sama kominiarka, ale że głupio się w worku na głowie wygląda to i kask się przyda. Oczywiście nie pomijam kwestii bezpieczeństwa czachy i tych cennych zwojów mózgowych w jej wnętrzu ;)
- konserwacja oraz smarowanie podzespołów fury na koniec minionego sezonu dały radę - rower jedzie bezszelestnie, pomijając szum gum oraz jakieś bliżej nieokreślone, delikatne świszczenie w okolicy kasety (będę musiał do tego dojść i natrętne świerszcze wyeliminować).
- SPD to genialny wynalazek! Docelowo jednak trzeba będzie jeszcze delikatnie wyregulować bloki w butach i będzie si! Trzeba również zaszczepić w głowie świadomość "związania z rowerem" ponieważ na koniec jazdy, przy zsiadaniu z fury pod samymi drzwiami domu zaliczyłem glebę :)
Podsumowując - mam nadzieję, że matka natura spojrzy na moją chęć do jazdy przychylnym okiem, i sprawi, że aura będzie już zmierzała ku tej wiosennej. Póki co bacznie obserwuję prognozy - kto wie, kiedy znowu się przemogę :)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.