Stało się! Cel na 2022 r. w postaci dystansu rzędu 7500 km został osiągnięty i to szybciej niż się tego spodziewałem. Dla przypomnienia - ubiegłoroczny, analogiczny pułap przekroczyłem na dzień przed Sylwestrem. Szkoda, że w tym roku nie udało się zrealizować klasyków pokroju "Nad morze na strzała" czy jednodniówki do Wrocławia. Z drugiej strony plan na ultra zagrał na 100% - trzy starty, trzy nienajgorsze wyniki, nowe trasy, nowi znajomi :). Co teraz? Rower na hak? Bynajmniej! Do końca roku jeszcze chwila, więc nie pozostaje mi nic innego jak dalej usypywać górkę. Tylko z chęciami do wyjścia coraz gorzej...

















I kejter dla wytrwałych :)