Dziekanowice - Święto Latawca
Kategoria solo
Niedziela, 27 września 2015
Komentarze:
2
Dystans
42.67 km
Czas
01:45
Vśrednia
24.38 km/h
Spontaniczny wypad do Dziekanowic na coroczne Święto Latawca. Wstępnie ustawiłem się na wyjazd z Maruszem, ale ponieważ "coś Mu tego dnia wypadło" ;) nad jezioro Lednickie pomyknąłem ostatecznie solo. Muszę przyznać że piękne lato mamy tej jesieni - aż chce się żyć :).
Na miejscu pojawiłem się przed rozpoczęciem imprezy, więc zapas czasu który sobie wypracowałem postanowiłem spożytkować na odpoczynek na pomoście i napawanie się pięknem dzisiejszego dnia. Jakże się zdziwiłem gdy nagle na plaży w Dziekanowicach pojawił się Pan Jurek! Niespodziewane spotkanie uwieczniliśmy na fotografii, chwilę pogadaliśmy a następnie oboje ruszyliśmy ku łące na której obywał się festyn. Mr Jerry po kilku minutach pomknął dalej, ja zostałem na miejscu.
Sama impreza to typowy familijny piknik, a jak to na piknikach bywa są rodzice z dziećmi, jest scena i powiedzmy "artyści", jest grochówka (zbyt wodnista jak na moje standardy), oraz pajda ze smalochem i kiszony ogór do zestawu :). Oczywiście spróbowałem swych sił w puszczaniu latawca, ale chyba wyszedłem z wprawy... Wróć! To latawiec był zły - zdecydowanie lepiej mu było na ziemii ;).
Po około 2 godzinach zawinąłem się z powrotem i przez Żydówko i Owieczki wróciłem do Gniezna.
Na miejscu pojawiłem się przed rozpoczęciem imprezy, więc zapas czasu który sobie wypracowałem postanowiłem spożytkować na odpoczynek na pomoście i napawanie się pięknem dzisiejszego dnia. Jakże się zdziwiłem gdy nagle na plaży w Dziekanowicach pojawił się Pan Jurek! Niespodziewane spotkanie uwieczniliśmy na fotografii, chwilę pogadaliśmy a następnie oboje ruszyliśmy ku łące na której obywał się festyn. Mr Jerry po kilku minutach pomknął dalej, ja zostałem na miejscu.
Sama impreza to typowy familijny piknik, a jak to na piknikach bywa są rodzice z dziećmi, jest scena i powiedzmy "artyści", jest grochówka (zbyt wodnista jak na moje standardy), oraz pajda ze smalochem i kiszony ogór do zestawu :). Oczywiście spróbowałem swych sił w puszczaniu latawca, ale chyba wyszedłem z wprawy... Wróć! To latawiec był zły - zdecydowanie lepiej mu było na ziemii ;).
Po około 2 godzinach zawinąłem się z powrotem i przez Żydówko i Owieczki wróciłem do Gniezna.
Komentarze