Skorzęcin z BS-ami
Niedziela, 1 lutego 2015
Komentarze:
4
Vmax
39.05 km/h
Tętnośr.
141
Tętnomax
168
Kalorie
3325 kcal
Temp.
1.1 °C
Sprzęt
[RIP] Accent Peak 26
Po udanej sobocie przyszedł czas na planowanie rowerowej niedzieli. Po raz kolejny zarzuciłem w naszej super tajnej i mega zakonspirowanej grupie fejsbukowej propozycję wspólnej jazdy. Tym razem za cel obrałem OW w Skorzęcinie. Nie przypadkowo zresztą - chciałem tam zaciągnąć wrzesińską sekcję BS, czyli bobiko i uziela (nieoficjalnego przewodnika po OW ;) ). Ku mej niekrytej radości chłopaki podjęli rękawicę i przystali na mój plan. Czad! Będzie nas w Skoju całkiem spora grupka :)
Za punkt startowy obraliśmy przejazd kolejowy na Dalkach (już wcześniej o uszy obiła mi się informacja, jakoby był to nowy punkt zborny gnieźnieńskich BS-owców). O 12:00 stawiłem się w umówionym miejscu, przyuważając czekającego już Mateusza. Wraz ze mną, z przeciwnego kierunku nadjechał Mr Jerry, czyli Pan Jurek. Po chwili zza torów wyłonił się micor, a dosłownie minutę po Nim Marcin. Tym samym bez praktycznie żadnego opóźnienia ruszyliśmy do Skorzęcina. Z uwagi na zalegające tu i ówdzie resztki śniegu, oraz uprzykrzające życie błoto pośniegowe wybraliśmy wariant asfaltowy. Gniezno opuściliśmy przez Osiniec, następnie przez Szczytniki Duchowne i Kędzierzyn pognaliśmy do Nowej Wsi Niechanowskiej. Generalnie większość trasy śmigaliśmy z wiatrem, który to wg prognoz miał byś dzisiaj słabszy, a jakimś dziwnym trafem uprzykrzał życie tak samo jak wczoraj. Jazda z wiatrem miała też pewien zasadniczy minus - czekał nas powrót z wmordewindem :/. Z NWN pokręciliśmy prosto w kierunku osady Piaski wariantem częściowo terenowym. Co odważniejsi pognali do przodu po zalegającym śniegu (śnieżku właściwie), natomiast ja z Micorem zaliczyliśmy ten etap bardzo spokojnie. Czarny trakt chwyciliśmy ponownie w Wierzchowiskach, a dalej przez Sokołowo trafiliśmy do Wsi Skorzęcin. Tu na chwilę przystanęliśmy by wykonać telefon do dobijającego się do nas bobiko. Okazało się, że gdy my wjeżdżaliśmy w las prowadzący do OW, wrzesińscy BS-owcy akurat mijali bramę do Ośrodka. Oznaczało to, że w umówionym punkcie, czyli na molo będziemy jakieś 10 minut za Nimi. W przewidywanym czasie dotarliśmy do "Skoja" i od razu pokręciliśmy nad jezioro. Ogólnie o tej porze roku Ośrodek jest całkowicie opustoszały (niezły mindfuck dla letnich pensjonariuszy domków w Skorzęcinie :P), gdzieniegdzie tylko przechadzają się pojedyńczy spacerowicze. Po dotarciu w umówione miejsce okazało się, że ani bobiko, ani uziela tam nie ma. Szybki kontakt telefoniczny i już wiem gdzie Ich szukać... no prawie. Chłopaki odnaleźli ich w miarę szybko, ja pojechałem na okrętkę i dotarłem chwilę po Nich.
Na miejscu zregenerowaliśmy siły, co niektórzy posilili się bananami, ogrzaliśmy organizmy gorącą herbatą, pogadaliśmy, pośmialiśmy się (czyli standardzik :) ) i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Marcin zaproponował, by drogę powrotną przeprowadzić przez Witkowo, a tym samym możliwie jak najdłużej towarzyszyć wrześnianom (chyba tak to się odmienia :P ). Po opuszczeniu lasu i wiejskich zabudowań, okazało się (przynajmniej dla mnie) że nie będzie lekko - trzeci rozjazd po długiej przerwie i jazda z wmordewindem wybitnie ze sobą nie współgrają. Peleton odstawił mnie na kilkadziesiąt metrów. Cóż, zaprzepaściło się formę to trzeba ją teraz odbudowywać. Z uwagi na niesprzyjające warunki, koncept jazdy do Witkowa zarzuciliśmy w Chłądowie. Tam też pożegnaliśmy Kubę i Artura, podziękowaliśmy za spotkanie i pokręciliśmy w stronę Gniezna. Dalsza część drogi powrotnej to jazda przez Kołaczkowo, Folwark, Trzuskołoń, a następnie dojazd do Nowej Wsi Niechanowskiej, skąd objechanym już dzisiaj szlakiem ruszyliśmy do domów. Z powrotem jechało mi się wybitnie nieprzyjemnie - brak pałera w nogach i wiatr prosto w ryja skutecznie zniechęcały mnie do kręcenia korbą. Jakoś jednak udało nam się trafić z powrotem do Gniezna pozostawiając po kolei: Mateusza i Marcina, następnie na Dalkach Micora, a ostatecznie kierując się na obiad do Rodziców przy Poznańskiej pozostawiłem Pana Jurka. W domu krótki odpoczynek i uzupełnienie żołądka ogórkową, a następnie powrót standartową trasą do siebie.
Tym samym trzeci rozjazd w tym roku to niemałe 70 km i wbrew nieciekawym warunkom pogodowym uczucie zadowolenia z jazdy, a przede wszystkim z powrotu na rower w towarzystwie tak zacnej Ekipy :).
Tydzień pracy mam zamiar przeznaczyć na regenerację, choć czuję, że nie obejdzie się bez chociażby parunastu kilometrów wieczorową porą :D.
P.S. Pod śladem GPS z Endomondo zamieszczam link do Garmin Connect - genialnej w moim mniemaniu platformy treningowej. Od tego sezonu moje ślady, parametry trasy, formę, tętno spalone kalorie etc. rejestruje Garmin Forerunner 210 HR :)
Link do Garmin Connect
Za punkt startowy obraliśmy przejazd kolejowy na Dalkach (już wcześniej o uszy obiła mi się informacja, jakoby był to nowy punkt zborny gnieźnieńskich BS-owców). O 12:00 stawiłem się w umówionym miejscu, przyuważając czekającego już Mateusza. Wraz ze mną, z przeciwnego kierunku nadjechał Mr Jerry, czyli Pan Jurek. Po chwili zza torów wyłonił się micor, a dosłownie minutę po Nim Marcin. Tym samym bez praktycznie żadnego opóźnienia ruszyliśmy do Skorzęcina. Z uwagi na zalegające tu i ówdzie resztki śniegu, oraz uprzykrzające życie błoto pośniegowe wybraliśmy wariant asfaltowy. Gniezno opuściliśmy przez Osiniec, następnie przez Szczytniki Duchowne i Kędzierzyn pognaliśmy do Nowej Wsi Niechanowskiej. Generalnie większość trasy śmigaliśmy z wiatrem, który to wg prognoz miał byś dzisiaj słabszy, a jakimś dziwnym trafem uprzykrzał życie tak samo jak wczoraj. Jazda z wiatrem miała też pewien zasadniczy minus - czekał nas powrót z wmordewindem :/. Z NWN pokręciliśmy prosto w kierunku osady Piaski wariantem częściowo terenowym. Co odważniejsi pognali do przodu po zalegającym śniegu (śnieżku właściwie), natomiast ja z Micorem zaliczyliśmy ten etap bardzo spokojnie. Czarny trakt chwyciliśmy ponownie w Wierzchowiskach, a dalej przez Sokołowo trafiliśmy do Wsi Skorzęcin. Tu na chwilę przystanęliśmy by wykonać telefon do dobijającego się do nas bobiko. Okazało się, że gdy my wjeżdżaliśmy w las prowadzący do OW, wrzesińscy BS-owcy akurat mijali bramę do Ośrodka. Oznaczało to, że w umówionym punkcie, czyli na molo będziemy jakieś 10 minut za Nimi. W przewidywanym czasie dotarliśmy do "Skoja" i od razu pokręciliśmy nad jezioro. Ogólnie o tej porze roku Ośrodek jest całkowicie opustoszały (niezły mindfuck dla letnich pensjonariuszy domków w Skorzęcinie :P), gdzieniegdzie tylko przechadzają się pojedyńczy spacerowicze. Po dotarciu w umówione miejsce okazało się, że ani bobiko, ani uziela tam nie ma. Szybki kontakt telefoniczny i już wiem gdzie Ich szukać... no prawie. Chłopaki odnaleźli ich w miarę szybko, ja pojechałem na okrętkę i dotarłem chwilę po Nich.
Małe zamieszanie w Skorzęcinie© kubolsky
Grupfoto BS-ów z Gniezna i Wrześni© kubolsky
Na miejscu zregenerowaliśmy siły, co niektórzy posilili się bananami, ogrzaliśmy organizmy gorącą herbatą, pogadaliśmy, pośmialiśmy się (czyli standardzik :) ) i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Opuszczamy Skorzęcin - powrót do domu© kubolsky
Marcin zaproponował, by drogę powrotną przeprowadzić przez Witkowo, a tym samym możliwie jak najdłużej towarzyszyć wrześnianom (chyba tak to się odmienia :P ). Po opuszczeniu lasu i wiejskich zabudowań, okazało się (przynajmniej dla mnie) że nie będzie lekko - trzeci rozjazd po długiej przerwie i jazda z wmordewindem wybitnie ze sobą nie współgrają. Peleton odstawił mnie na kilkadziesiąt metrów. Cóż, zaprzepaściło się formę to trzeba ją teraz odbudowywać. Z uwagi na niesprzyjające warunki, koncept jazdy do Witkowa zarzuciliśmy w Chłądowie. Tam też pożegnaliśmy Kubę i Artura, podziękowaliśmy za spotkanie i pokręciliśmy w stronę Gniezna. Dalsza część drogi powrotnej to jazda przez Kołaczkowo, Folwark, Trzuskołoń, a następnie dojazd do Nowej Wsi Niechanowskiej, skąd objechanym już dzisiaj szlakiem ruszyliśmy do domów. Z powrotem jechało mi się wybitnie nieprzyjemnie - brak pałera w nogach i wiatr prosto w ryja skutecznie zniechęcały mnie do kręcenia korbą. Jakoś jednak udało nam się trafić z powrotem do Gniezna pozostawiając po kolei: Mateusza i Marcina, następnie na Dalkach Micora, a ostatecznie kierując się na obiad do Rodziców przy Poznańskiej pozostawiłem Pana Jurka. W domu krótki odpoczynek i uzupełnienie żołądka ogórkową, a następnie powrót standartową trasą do siebie.
Tym samym trzeci rozjazd w tym roku to niemałe 70 km i wbrew nieciekawym warunkom pogodowym uczucie zadowolenia z jazdy, a przede wszystkim z powrotu na rower w towarzystwie tak zacnej Ekipy :).
Tydzień pracy mam zamiar przeznaczyć na regenerację, choć czuję, że nie obejdzie się bez chociażby parunastu kilometrów wieczorową porą :D.
P.S. Pod śladem GPS z Endomondo zamieszczam link do Garmin Connect - genialnej w moim mniemaniu platformy treningowej. Od tego sezonu moje ślady, parametry trasy, formę, tętno spalone kalorie etc. rejestruje Garmin Forerunner 210 HR :)
Link do Garmin Connect
Komentarze
odmiana: Wrześnianie, Wrześnian, Wrzesnianom i też we Wrześni (nie każdy wie o takiej odmianie, często spotykam sie z takimi formułowaniami)